Megi - Hmmmmm.... coś mi tu śmierdzi.
Gucio - EJ! Tym razem to nie ja! Chociaż ta safolka po bretońsku nie była najlepszym pomysłem.
Megi - Nie o tym mówię. Sam jesteś safolka. Malina z Doktorkiem coś kombinują.
Gucio - Myślisz, że znowu kąpiel? Przecież dopiero co 2 miesiące temu podstępem nas do wanny zwabili. Nie za często? A co z ochronną warstewką bródu?
Megi - To też nie to. Słyszałam jak dziś ludziowie coś gadali o jakimś świętowaniu. I nawet do Wujka Hugo dzwonili po jakieś szczegóły.
Gucio - To może to na nasze urodziny?! Hurra!!!
Megi - Ty masz w sierpniu, a ja w październiku. Chyba za wcześnie na plany. To o coś innego chodziło. Trzeba się tylko dowiedzieć o co.
Gucio - Ja wiem o co im chodziło!
Megi - O co?
Gucio - Świętujemy dzień w którym wreszcie udało mi się podrapać za uszami bez przewracania!
Megi - Tak... to na pewno o to chodzi. Wiesz co? Widziałam na ladzie w kuchni jeszcze trochę safolki w garnuszku. Może dokończ zanim Malina ją schowa do tej zimnej białej szafki.
Gucio - Oooooo dobry plan!
Megi - A ja tymczasem powęszę trochę przy ludziach. Bo coś mi to ich knucie brzydko pachnie. I to nie jest safolka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz